Wawrzyniec Kostrzewski

VICTORIA

True Woman Show

komediodramat, pełen pozytywnych emocji, inteligentnego humoru, wzruszeń.

PREMIERA

21 lutego 2022, Teatr J. Słowackiego

scenariusz i reżyseria

Wawrzyniec KOSTRZEWSKI

scenografia i kostiumy

Anna ADAMEK

muzyka

Piotr ŁABONARSKI

WYSTĘPUJĄ
WYSTĘPUJĄ
e.k.bulhak

Ewa Konstancja Bułhak

Edyta-Olszowka

Edyta Olszówka

Anita-Sokolowska

Anita Sokołowska

Krzysztof-SZCZEPANIAK

Krzysztof Szczepaniak

Zbigniew-Zamachowski

Zbigniew Zamachowski

Krzysztof-SZCZEPANIAK

Krzysztof Szczepaniak

Zbigniew-Zamachowski

Zbigniew Zamachowski

KUP BILET
O przedstawieniu
VICTORIA / True Woman Show to komediodramat, pełen pozytywnych emocji, inteligentnego humoru, wzruszeń. Dający nadzieję i…z happy endem! 

O KOBIETACH, ALE NIE TYLKO DLA KOBIET!

Superwoman! Kobieta Idealna. To kobieta zawsze piękna, szczupła, zgrabna, robiąca błyskotliwą karierę. Do tego idealna matka, wyrozumiała żona i czuła kochanka, zawsze zadowolona i uśmiechnięta. Potrafi zrobić wszystko sama. Nigdy nie prosi o pomoc. Jest silna, ma nadzwyczajne moce, dlatego jest niezwyciężona! Czy aby na pewno? Skąd więc to chroniczne zmęczenie, poczucie winy, nieustające wątpliwości, depresja?

Do wyścigu o tytuł Superwoman staną trzy bohaterki:

Wiktoria – wieczna dziewczynka, marzycielka, która w życiu niczego nie wygrała,
Justyna – przepracowana Matka – Polka, dla której rodzina jest najważniejsza
oraz Ewa – wyzwolona, niezależna i po przejściach – szefowa korporacji

Zderzą się ze sobą w ogniu pytań, testów i zadań. Jak wygląda dzień superwoman? Jakiej diety przestrzega? Jakie ma wartości i wzorce? Jak wygląda, chodzi i myśli? Macierzyństwo czy kariera? Tradycja czy rewolucja? Ciało czy dusza? Mąż czy kochanek?
A może wszystko naraz? Bo tego oczekuje świat! Do czego się posuną uczestniczki, żeby wygrać? I jak się zachowają, kiedy wszystko pójdzie nie tak, jak powinno?

W poszukiwaniu Kobiety Idealnej zapraszamy na nasz wyjątkowy, niepowtarzalny, widowiskowy i eksperymentalny show VICTORIA / True Woman Show.

PRASA O PRZEDSTAWIENIU

Spektakl Wawrzyńca Kostrzewskiego uderza mnie Molierowskim „obiektywizmem”, zdolnością stanięcia z boku. Ale to także teatr, którym można się bezinteresownie bawić. Nie zwalnia to od myślenia.

Kostrzewski jest bardzo wyczulony na język współczesnego, do cna skomercjalizowanego świata. Kapitalnie umie go imitować i przedrzeźniać, te wszystkie anglicyzmy i pseudotechniczne bełkoty. Dowiódł już tego w Kabarecie Na Koniec Świata i telewizyjnym La La Poland. Tu jest tego mnóstwo. Skrzy się to zwodniczym blaskiem boskiego idiotyzmu. Idiotyzmu, za którym kryje się pogoń za bycie najlepszą, najpiękniejszą, najbardziej zaradną, idealną.

Jeśli miałbym szukać myśli przewodniej, bo ona nie jest tu wyłożona kawa na ławę…. Chwilami logika Kostrzewskiego przypomina logikę Moliera. Czy sławny Francuz był za Don Juanem, czy przeciw niemu? Czy był za Alcestem z „Mizantropa”? Ale kiedy Oskar Krantz, ekspansywny gospodarz show, ogłasza uwolnienie kobiet od dawnego ucisku, ba ich dominację we współczesnym świecie, a potem śledzimy gonitwę True Woman Show, musimy sobie zadać pytanie, czy emancypacja nie niesie ze sobą ryzyka już całkiem innej niewoli. Chyba o tym, między innymi o tym, jest to widowisko.
Zaczyna się to niebywale efektownie. Wizualizacje, gra światłami, znakomita muzyka Piotra Łabonarskiego (brata reżysera, coraz częściej mu towarzyszącego, robili razem niedawno „Króla Leara” w Dramatycznym), są nawet piosenki, a też świetne, tak syntetyczne, że aż demoniczne dekoracje Anny Adamek. Tempo spektaklu jest imponujące. To jest groteska, choć jednak zyskująca momentami oddech, wyciszenie. I to się ogląda!

 

Piotr Zaremba w Polska Times

Trzy wspaniałe aktorki dają na scenie naprawdę piękny pokaz swoich umiejętności aktorskich.
Edyta Olszówka – w roli nieco zagubionej, wpędzanej całe życie w kompleksy przez własną matkę i nieustannie zabiegającej o jej akceptację pracownicy sklepu modowego, z jednej strony niesamowicie empatyczna i ciepła, z drugiej nie potrafiąca kompletnie wydostać się z poczucia bycia gorszą i niespełnioną w żadnej dziedzinie życia – dzięki szalonemu show zdaje się odzyskiwać wiarę w siebie albo przynajmniej robi pierwszy krok w stronę samoakceptacji. Anita Sokołowska – pełna wewnętrznej samodyscypliny, zupełnie niezależna i pewna siebie szefowa korporacji, negująca potrzebę stałego związku, odrzucająca uczuciowość, ale przede wszystkim wszelkie role, które społeczeństwo narzuca kobietom, uosabiająca nasze wyobrażenie kobiety sukcesu – podczas konkursu odkrywa w sobie pod wypracowaną przez lata i pielęgnowaną szorstkością prawdziwe potrzeby serca. I w końcu wspaniała Ewa Bułhak – zapracowana, zawsze zajęta, nie pracująca zawodowo, lecz zajmująca się domem i rodziną, nie mająca czasu na to, żeby myśleć o swoich potrzebach, a nawet odrzucająca całkowicie myśl o ich istnieniu, zdeterminowana, żeby wygrać konkurs, bo byłoby to coś, co miałaby nareszcie tylko dla siebie – dzięki udziałowi w konkursie dowiaduje się, że istnieją zupełnie inne drogi do samospełnienia i że wciąż są dla niej otwarte. W tej roli Ewa Bułhak udowadniając wielki talent komediowy, jest jednocześnie niesamowicie wzruszająca. Piękna, wspaniała rola!

Joanna  Popiel Szut, kulturanacodzien.pl

Spektakl jest wielowarstwowy. Zapewnia rozrywkę rodem z ulubionych propozycji telewizyjnych, jest utrzymany w niesamowitym tempie, tylko po to aby w pewnym momencie stać się czymś w rodzaju areny, gdzie trzy kobiety z różnych światów- pozornie ze sobą niezwiązanych i nie mających nic co mogłoby je połączyć, stają w szranki by zmierzyć się o tytuł kobiety idealnej. Tu oczywiście kryje się pułapka. Kim lub czym jest kobieta idealna? Jaka powinnam być? Jak wyglądać? Jak chodzić? Co mówić? czy jest jakaś obszyta złotą nicią instrukcja do której powinna się zastosować? czy skoro w ogóle pojawia się instrukcja bycia ”perfekcyjnym” to czy to marzenie/ pożądanie gonitwa za ideałem ma jakikolwiek sens? Czy przypadkiem nie jest dehumanizująca i nierealna a wręcz szkodliwa? Czy da się wyplątać z tej pajęczyny oczekiwań innych wobec nas, które zlewają się potem w rodzaj wypaczonego wewnętrznego głosu- autokrytyka. Krytyka który staje się naszym największym wrogiem i prześladowcą, choćby był przyodziany tak jak ja w spektaklu w piękny smokingowy, lśniący garnitur. Dużo pytań, mam nadzieję że spektakl zostawi nas z nimi, a także sprowokuje kolejne już po wyjściu z teatru.

 

Krzysztof Szczepaniak dla cinema.pl